Shrap-Drakers Fishing Forum
Z serii "Na wiślanej główce"
#21
(16-04-2012, 20:31)morouk napisał(a): Tomek absolutnie nie chciałem Cię urazić. Chodzi mi o to, że taka postawa jaką prezentuje wędkarz nr 3 jest groźna.

Przyroda nie da się opisac matematycznie. Cykl przyrody jest powtarzalny co roku, ale jak to w przyrodzie bywa - nie zawsze dokładnie o tej samej porze roku przychodzi czas tarła, czas godów ... Czasem miesiąc później, czasem wcześniej, a czasem tak jak w zeszłym roku. Dlatego chyba okresy ochronne mają taką tolerancję ... Nie trzeba za to ganić twórców RAPRU. Za to akurat nie ...

Nikt nie jest jasnowidzem i nie przewidzi, kiedy przyroda w tym roku każe ruszyć rybom na tarło. Dlatego warto dać rybom spokój w okresie ochronnym. Wg mnie jedna stracona szansa na wytarcie się np. okazu bolenia to strata wielokrotnie wyższa niż utrata adrenaliny z powodu holu tego okazu w kwietniu.

Nie uraziłeś mnie, spoko. Po to pociągnąłem ten temat, żeby coś z niego wyszło.

Życie zaczyna się nad Wisłą Oczko
Odpowiedz
#22
(16-04-2012, 17:49)tymon napisał(a): Wszyscy wiemy, na co pozwalają przepisy, że w ciągu roku można ZGODNIE z prawem zabić 490szt boleni. Czemu tak bronicie tego po.... systemu, który pozwala na takie coś, a tak strasznie ganicie podejście owego młodzieńca ?

(...)

Kolejne kwestia poruszona, a mianowicie, że łowiąc rybę z ikrą, powodujemy, że z dużym prawdopodobieństwem odstąpi od tarła i zniszczy się tysiące potencjalnego narybku. Czy to jest pewne ? Niekoniecznie.

(16-04-2012, 21:12)tymon napisał(a): Po to pociągnąłem ten temat, żeby coś z niego wyszło.

A wyszło z tego tyle, że postawiłeś w jednym szeregu osoby szanujące zakaz połowu ryb w okresie ochronnym, z osobami do bólu korzystającego z uprawnienia do zabijania ryb poza nim. Nie tędy droga Paluszkiem Jak połączyłeś te dwie kropki - nie wiem, ale nie powinno budzić kontrowersji, iż przestrzeganie prawa nie ma nic wspólnego z obroną iście rabunkowych limitów połowów, wpisanych w to samo źródło praw i obowiązków.

Co do wpływu stresu wywołanego holem na ryby w czasie tarła - nie słyszałem, aby ktokolwiek prowadził badania w tym przedmiocie, więc rozważania na ten temat pozostają czysto teoretyczne. Jednak, nie trudno sobie wyobrazić, że taka ingerencja może skutkować zmniejszeniem popędu płciowego u wyholowanego osobnika i w skrajnym przypadku wykluczyć tę rybę z tarła. Jeśli zatem istnieje choćby cień takiej szansy, to dla mnie wystarczy, aby połowu zaprzestać. Niezależnie do tego, czy RAPR na to pozwala, czy nie.

Odpowiedz
#23
O Boże Boże Bożenko... Laboratorium "Salmo" dzisiaj tego nie przetworzy... Może jutro.

Pozdrawiam

Salmo
Odpowiedz
#24
(16-04-2012, 21:28)dienekes napisał(a): A wyszło z tego tyle, że postawiłeś w jednym szeregu osoby szanujące zakaz połowu ryb w okresie ochronnym, z osobami do bólu korzystającego z uprawnienia do zabijania ryb poza nim. Nie tędy droga Paluszkiem Jak połączyłeś te dwie kropki - nie wiem, ale nie powinno budzić kontrowersji, iż przestrzeganie prawa nie ma nic wspólnego z obroną iście rabunkowych limitów połowów, wpisanych w to samo źródło praw i obowiązków.

Co do wpływu stresu wywołanego holem na ryby w czasie tarła - nie słyszałem, aby ktokolwiek prowadził badania w tym przedmiocie, więc rozważania na ten temat pozostają czysto teoretyczne. Jednak, nie trudno sobie wyobrazić, że taka ingerencja może skutkować zmniejszeniem popędu płciowego u wyholowanego osobnika i w skrajnym przypadku wykluczyć tę rybę z tarła. Jeśli zatem istnieje choćby cień takiej szansy, to dla mnie wystarczy, aby połowu zaprzestać. Niezależnie do tego, czy RAPR na to pozwala, czy nie.

No bo niestety RAPR jest właśnie dla tej grupy osób, dla których łowienie to nie tylko przyjemność spędzania czasu nad wodą ale w dużym stopniu łaknienie rybiego mięsa. Tak to niestety wygląda. Człowiek myślący nie potrzebuje nałożonych odgórnie okresów ochronnych, by wiedzieć, że ryba potrzebuje czasu na prokreacje. Tu potrzeba zdrowego rozsądku. Nie mówię oczywiście o ciągnięciu ryby z tarlisk, bo to już jest bandyctwo. A tak wg. RAPR można robić z kleniami, jaziami, okoniami itd. To też jest chore, ale zgodne z prawem.

Zatem jedynie zdrowy rozsądek potrafi naprawić ten nasz wodny świat.
Życie zaczyna się nad Wisłą Oczko
Odpowiedz
#25
RAPR jest mięsiarski i rabunkowy, zarówno czynnie, tj. w zakresie, w jakim pozwala na zabijanie znacznej liczby ryb w sezonie, jak i biernie, tj. w zakresie, w jakim w ogóle nie reguluje pewnych kwestii, vide brak okresu ochronnego dla omawianych tu gatunków ryb oraz górnych wymiarów ochronnych. Jednak okresy ochronne nim wyznaczone nie wpisują się w ten trend i są przejawem istnienia pewnej dozy dobrej woli i rozsądku, a przy całym braku konsekwencji, nie są jednak złem, które popieramy. Przeciwnie, są jedną z niewielu dobrych rzecz ujętych w RAPR.

Piszesz, że człowiek myślący nie potrzebuje tych ograniczeń, a jednak nie widzisz niczego zdrożnego, w postępowaniu wbrew nim, tj. w wdzieraniu się z hakiem między tarlaki Mysli Bo do tego sprowadza się np. połów szczupaków w ich okresie ochronnym i naturalnym środowisku.

Może faktycznie, przewrotnie rzecz ujmując, nie są potrzebne, skoro i tak dla wielu osób nie stanowią żadnej wartości, tj. ograniczenia?

Mój zdrowy rozsądek nakazuje dać rybom całkowity spokój w okresie ich tarła, niezależnie od obowiązujących przepisów, do których przestrzegania jesteśmy zobligowani, czy nam się to podoba, czy też nie. "Zdrowy rozsądek" u "wędkarza" nr 3 pozwala na narażanie ich na niepotrzebny stres (rany, otarcia śluzu, rozdarcia płetw itp czynników składających się na mroczną stronę naszego hobby), mimo wyraźnego zakazu.

Tu się różnimy (na nutę Luniz "I got 5 on it"). Muza
Odpowiedz
#26
Cytat:No bo niestety RAPR jest właśnie dla tej grupy osób, dla których łowienie to nie tylko przyjemność spędzania czasu nad wodą ale w dużym stopniu łaknienie rybiego mięsa. Tak to niestety wygląda. Człowiek myślący nie potrzebuje nałożonych odgórnie okresów ochronnych, by wiedzieć, że ryba potrzebuje czasu na prokreacje. Tu potrzeba zdrowego rozsądku.

Tymon,
Analogicznie można stwierdzić, że przepisy ruchu drogowego też są bez sensu.
Przecież człowiek myślący mający dobry nowoczesny samochód wyposażony w masę systemów bezpieczeństwa nie musi się do nich stosować wystarczy, że będzie rozsądnie i jak mu na to warunki pozwolą jechał na ograniczeniu do 50 na drodze dwupasmowej przez miasto ponad 100.
Przecież nie musi sprawiać niebezpieczeństwa na drodze jedzie bo warunki na drodze i samochód mu na to pozwalają.
W jakimś celu przepisy zostały stworzone i czy się z nimi zgadzamy czy nie to powinniśmy ich przestrzegać, albo liczyć się z pełnymi konsekwencjami za ich łamanie.
Odpowiedz
#27
Wszystko co mądre zostało już powiedziane.OklaskyOklaskyOklasky dla Dienekesa, Morouka, hairy, przema. A co do RAPRU jaki zły, mięsiarski, rabunkowy by on nie byl, to nawet nie chce wiedzieć co by było, gdyby wędkarstwo nie było regulowane żadnymi normami.

Odpowiedz
#28
Maj w zeszłym roku miałem taki sobie jeśli chodzi o bolenie.Po którymś słabym wypadzie zacząłem się zastanawiac co robię nie tak.Zawsze te pierwsze 2 tyg.maja były o.k.Coś tam łowiłem ale rybę trzeba było wypracowac jak w środku sezonu.Jakiś czas póżniej spotkany znajomy wędkarz pochwalił się jak to pięknie połowili z kolegami rap w kwietniu!Podobno wszystkie wypuszczali.Wtedy mnie trochę poniesłoZlyUsłyszał niezłą wiąchę.Dotarło do mnie dlaczego aż tak się męczyłem.Łowimy na tym samym odcinku Narwi.
Oprócz wszystkich argumentów przeciw które podali chłopaki,z którymi się zgadzam w 100% dodam jeszcze,że jest to zwyczajnie nie w porządku wobec wędkarzy,którzy wypuszczają bolenie.




Odpowiedz
#29
Niestety nie miałem netu i nie mogłem nic powiedzieć chociaż krew mi się gotowała Klotnia Paweł poruszył ważny temat - bardzo ważny a jak widać jest on różnie postrzegany. Nie wyobrażam sobie wędkarstwa w postaci łamania regulaminu związku do którego należymy. Nie od dziś wiemy że PZW ma dziwne spojrzenie na rzeki, wody i ryby ale mimo wszystko powinniśmy trzymać się wyznaczonych reguł. Brzmi to pewnie dziwnie i mało kreatywnie... te trzymanie się wyznaczonych reguł.... ALE...

Są jakie są, ale są. Nie zgadzamy się z nimi, ja też się nie zgadzam z częścią tych reguł. Ale raczej w kierunku "do góry". Jako super wędkarz, który wypuszcza wszystkie ryby, mogę iść teraz na tarliska sandaczy? Przecież wypuszczam.... Nic złego nie zrobię rzece bo przecież tą skłutą, zmęczoną, wyciągnięta z tarliska rybę wypuściłem z powrotem do wody. Jestem super. Łał.

Zakaz trollingu, zakaz łowienia na Gnojnie do 31 kwietnia, zakaz łowienia z łódek do 1 maja - mi się to podoba. Dlaczego?

Byliśmy na Startej Narwi z paprochami - cisza i spokój. Na drugiej stronie pod szuwarami spławiały się jazie. Jakbym miał łódkę, to stanąłbym dziobem w tatarakach, albo z nurtem na kamieniu.... Spuściłbym woblera z nurtem, pewnie Jacka Bonito, i czekał na mocne, jaziowe walnięcie. A teraz? Teraz stoję pod drugim brzegiem i przyglądam się tym spławom. I cieszę się że nie mogę tam dorzucić. Bo ryby mają chwilę spokoju, ode mnie i od tabunu innych wędkarzy. I to mi się podoba.

Byłem na spokojnej wodzie na początku kwietnia. Rzut paprochem - szczupak. Podciągam go pod nogi i nie wyjmując go z wody odczepiam z pyska paprocha. Jestem trochę zniesmaczony tym szczupakiem. Przechodzę 100 metrów dalej licząc że żaden szczupak mi nie weźmie. Niestety - łowię kolejnego i też wytrzącham mu paprocha z pyska kiedy leży na płytkim brzegu. Idę w w zupełnie inne miejsce bo łowienie szczupaczków to nie jest to co kocham, zwłaszcza że są jeszcze objęte ochroną - albo inaczej patrząc - mają tarło (już albo zaraz) i nie należy im zawracać gitary.

Byłem parę dni temu na Narwi powyżej Gnojna. Pod zatopionym drzewem waliła rapa - całkiem fajna już - trójkę pewnie miała. Ominąłem to miejsce szerokim łukiem. Mogłem przecież założyć swojego killera boleniowego i ją złapać po 15 minutach. Ale mi mój wędkarski honor nie pozwala. Pierwszy to pierwszy.

Krew mnie zalewa jak widzę nad wodą gościa w maju, który łowi na 10 cm gumy na ciężkich główkach. Krew mnie zalewa jak widzę "spinningistę", który w kwietniu czatuje na bolenia. Krew mnie zalewa kiedy widzę "szczupakowców" na kwietniowej rzece.

Każdy ma własne sumienie - ale sumienie wędkarza nie powinno polegać tym, że wypuszcza... Bo ja też wypuszczam... ale MAM SZACUNEK DO RZEKI i DO RYB!
http://www.facebook.com/ShrapDrakers/
Odpowiedz
#30
(17-04-2012, 10:45)bysior napisał(a): Niestety nie miałem netu i nie mogłem nic powiedzieć chociaż krew mi się gotowała Klotnia Paweł poruszył ważny temat - bardzo ważny a jak widać jest on różnie postrzegany. Nie wyobrażam sobie wędkarstwa w postaci łamania regulaminu związku do którego należymy. Nie od dziś wiemy że PZW ma dziwne spojrzenie na rzeki, wody i ryby ale mimo wszystko powinniśmy trzymać się wyznaczonych reguł. Brzmi to pewnie dziwnie i mało kreatywnie... te trzymanie się wyznaczonych reguł.... ALE...

Są jakie są, ale są. Nie zgadzamy się z nimi, ja też się nie zgadzam z częścią tych reguł. Ale raczej w kierunku "do góry". Jako super wędkarz, który wypuszcza wszystkie ryby, mogę iść teraz na tarliska sandaczy? Przecież wypuszczam.... Nic złego nie zrobię rzece bo przecież tą skłutą, zmęczoną, wyciągnięta z tarliska rybę wypuściłem z powrotem do wody. Jestem super. Łał.

Zakaz trollingu, zakaz łowienia na Gnojnie do 31 kwietnia, zakaz łowienia z łódek do 1 maja - mi się to podoba. Dlaczego?

Byliśmy na Startej Narwi z paprochami - cisza i spokój. Na drugiej stronie pod szuwarami spławiały się jazie. Jakbym miał łódkę, to stanąłbym dziobem w tatarakach, albo z nurtem na kamieniu.... Spuściłbym woblera z nurtem, pewnie Jacka Bonito, i czekał na mocne, jaziowe walnięcie. A teraz? Teraz stoję pod drugim brzegiem i przyglądam się tym spławom. I cieszę się że nie mogę tam dorzucić. Bo ryby mają chwilę spokoju, ode mnie i od tabunu innych wędkarzy. I to mi się podoba.

Byłem na spokojnej wodzie na początku kwietnia. Rzut paprochem - szczupak. Podciągam go pod nogi i nie wyjmując go z wody odczepiam z pyska paprocha. Jestem trochę zniesmaczony tym szczupakiem. Przechodzę 100 metrów dalej licząc że żaden szczupak mi nie weźmie. Niestety - łowię kolejnego i też wytrzącham mu paprocha z pyska kiedy leży na płytkim brzegu. Idę w w zupełnie inne miejsce bo łowienie szczupaczków to nie jest to co kocham, zwłaszcza że są jeszcze objęte ochroną - albo inaczej patrząc - mają tarło (już albo zaraz) i nie należy im zawracać gitary.

Byłem parę dni temu na Narwi powyżej Gnojna. Pod zatopionym drzewem waliła rapa - całkiem fajna już - trójkę pewnie miała. Ominąłem to miejsce szerokim łukiem. Mogłem przecież założyć swojego killera boleniowego i ją złapać po 15 minutach. Ale mi mój wędkarski honor nie pozwala. Pierwszy to pierwszy.

Krew mnie zalewa jak widzę nad wodą gościa w maju, który łowi na 10 cm gumy na ciężkich główkach. Krew mnie zalewa jak widzę "spinningistę", który w kwietniu czatuje na bolenia. Krew mnie zalewa kiedy widzę "szczupakowców" na kwietniowej rzece.

Każdy ma własne sumienie - ale sumienie wędkarza nie powinno polegać tym, że wypuszcza... Bo ja też wypuszczam... ale MAM SZACUNEK DO RZEKI i DO RYB!

AMEN! Okok
Odpowiedz





Shrap-Drakers.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024.

W celu zachowania najwyższej jakości usług wykorzystujemy informacje przechowywane w plikach cookies. Zmiany zasad korzystania z plików cookies można dokonać w ustawieniach przeglądarki.