Shrap-Drakers Fishing Forum
Z serii "Na wiślanej główce"
#1
Zacznę może od zacytowania słów Bizonika, a następnie przedstawię co tu widzę w tym całym zamieszaniu, więc zaczynajmy Usmiech
"Wędkarz trzeci osobnik nader wredny bardzo podobny do pierwszego. Różni go tylko to że pierwszy świadomie łowi wszystko co się da a ten łowi to na co się nastawia. Łowi świadomie ryby które są w okresie ochronnym. Tłumaczy się tym że i tak wszystko wypuszcza że nie robi krzywdy tym zwierzakom. Nie bierze pod uwagę że ryba po tarle jest osłabiona wymęczona i potrzebuje jeszcze kilku dni odpoczynku. Że hol może pozbawić rybę resztek sił i mimo tego że zostanie wypuszczona i tak zginie w rzece. Przerażająca jest ta świadomość że on robi dobrze według niego bo i tak wypuszcza ryby. Nie dość że lamie regulamin to robi to w sposób jawny i świadomy. "

Pytam się ja, jako myślę świadomy człowiek stąpający nader ostrożnie po tej naszej Ziemi, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem, może ja nie rozumie wielu rzeczy, ale zastanówmy się panowie nad jedną ważną rzeczą, a mianowicie w jakim celu są ustanowione okresy ochronne dla ryb i kto je ustala.
Czy długość okresu ochronnego zależna jest od czegoś, czy po prostu jak się komuś będzie widziało w zarządzie, że ma być tyle i kropka. Bo ja zauważyłem, tu wiele nieścisłości w tym wszystkim.
Każdy zaczyna krzyczeć i ganić wędkarza nr.3 za jego podejście.
Ja natomiast stanę poniekąd w jego obronie, gdyż jego postawa jest bardzo bliska ideałowi, który ja widzę. Sens jego rozumowania jest dobry, gdyż widzi, że wypuszczając złowione ryby dajemy jej szansę na życie. Piszę szansę, bo nigdy 100% pewności nie mamy czy ta ryba przeżyje, ale My jej ją dajemy.

Zapytam teraz wprost, a każdy niech odpowie sobie sam na to pytanie "Czy ja zabijając kilka/kilkanaście ryb w sezonie w okresie kiedy mi na to pozwala władza jestem lepszym wędkarzem niż osobnik nr. 3, który de facto nie zabija i nie zabiera"

Pytanie bardzo proste, ale nad wyraz dotkliwe. Bo co się dzieje u każdego z osobna, wie tylko on i nikt więcej.

Wspomniałem w komentarzu pod Pawła artykułem, że w zeszłym roku trafiło się kilka rap nie wytartych a był już maj. Czy wędkarz z jajami będzie dalej kuł takie rapy, bo wg. RAPR-ma do tego prawo, czy w tym momencie powinien dać rybom czas ?

A jak ma się sprawa z kleniami, jaziami, czy okoniami, które to łowi się na potęgę, czy z lodu, czy w okresie cieplejszej zimy na spina. Czy te gatunki są w czymś gorsze od ryb mających okresy ochronne ? Mi się wydaje, że nie. A jednak nikt nie biadoli, że okonie łowione są pełne ikry, że jazie idą na potęgę z tarliska aż miło, a co z lejącymi się kleniami ?
Wszystko cacy, bo zgodne z regulaminem, który to w wielu przypadkach nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Nie wiem sam co o tym wszystkim myśleć, ale coś czuję, że co niektórzy albo za bardzo się idealizują, albo starają się za wszelką cenę kogoś wpędzić w bagno.

Czekam na konstruktywne wypowiedzi, bo temat jest myślę bardziej ciekawy i potrzebny niż się wydawać może.

Całej dyskusji winny jestem ja, więc jak coś, proszę się zwracać bezpośrednio w wątku, a nie privami. Pozdrawiam.



Życie zaczyna się nad Wisłą Oczko
Odpowiedz
#2
"Zapytam teraz wprost, a każdy niech odpowie sobie sam na to pytanie "Czy ja zabijając kilka/kilkanaście ryb w sezonie w okresie kiedy mi na to pozwala władza jestem lepszym wędkarzem niż osobnik nr. 3, który de facto nie zabija i nie zabiera""

Postaram się krótko odpowiedzieć na to pytanie - owszem, ale tylko teoretycznie. Dlaczego? Ano dlatego, że ryba wyholowana tuż przed tarłem albo w jego trakcie, może do niego nie przystąpić w ogóle, z różnych względów, których chyba omawiać nie trzeba (jeśli tak, rozwinę myśl w przyszłości). W ten sposób, poprzez "nieprzepisowy" połów, nawet jeśli nie zabierzemy tej jednej ryby, teoretycznie możemy zaprzepaścić szansę na kilkadziesiąt - kilkaset (realnych) sztuk potomstwa, szczególnie w przypadku ikrzyc. Natomiast złowienie tego samego przedstawiciela danego gatunku po tarle i wypuszczenie go, w najgorszym przypadku skończy się utratą tylko tej jednej ryby. To samo tyczy się zabicia kilku egzemplarzy po odbytych godach. Konkludując, czysto teoretycznie lepiej zabić kilka dorosłych osobników po tarle, niż łowić je bez ograniczeń tuż przed nim lub w jego trakcie. Aby uniknąć nieporozumień - nie zabijam i nie zabieram złowionych ryb. Wszystkie wracają do wody, bez wyjątku. Nie nastawiam się również na ryby aktualnie objęte okresem ochronnym.

Czy ramy czasowe wytyczone przez kogoś całe lata temu są życiowe i słuszne? Raczej nie. Wielokrotnie słyszałem/ czytałem/ widziałem, jak ryby były wytarte na długo przez końcem okresu ochronnego, bądź jeszcze nie przystąpiły do niego po jego zakończeniu. Nie zmienia to faktu, że gdy przepis obowiązuje, należy się do niego bezwzględnie dostosować. Jego nieżyciowy charakter nie ma tu najmniejszego znaczenia.

Co zrobić, go złowiona ryba okaże się opóźniona względem przepisów RAPR? Tu każdy odpowie sobie sam - ja zmieniam miejsce lub w ogóle zaprzestaję łowienia. Mam tę ciekawą cechę, że nie mylę uprawnienia z obowiązkiem Haha

Poruszyłeś też ciekawą kwestię, mianowicie, braku okresu ochronnego dla okonia, klenia i jazia. Osobiście, jestem za ich wprowadzeniem, a wobec braku takiego unormowania i pewnej nieregularności w przystępowania ryb do tarła, o której wspomniałeś, łowię do pierwszej oznaki gotowości godowej i zawijam się do domu Oczko

Rzecz jasna, nietrudno popaść tu w absurd, bo w skrajnie (nie)szczęśliwych warunkach, przynęta lądująca w wodzie może zostać zaatakowana przez rybę, która akurat ma okres ochronny. Sęk w tym, by celowo nie uganiać się za gatunkami, które korzystają z prawnej ochrony. Niestety, kto jak kto, ale Polacy potrzebują wytycznych i granic, a i tak ułańska fantazja co i rusz nakazuje ich przekraczanie...
Odpowiedz
#3
To może i ja coś jeszcze od siebie…

Na początek, dla porządku i dla tych, którzy chodzą tylko po forum - chodzi o ten tekst:
http://shrap-drakers.pl/artykul/na-wislanej-glowce/

Tym krótkim (świadomie krótkim) tekstem chciałem zwrócić uwagę na kilka spraw. I chyba mi się udało. Na co chciałem zwrócić uwagę?
1) Nad naszymi wodami wiosną dzieje się dużo i… często źle.
2) Sporo wędkarzy, co jest przerażające, regulaminu nie zna lub regulamin świadomie łamie…
3) Idea C&R jest bardzo światłą, pozytywną ideą. Ale tylko używana przez świadomych wędkarzy. Bo żeby coś stosować – trzeba najpierw dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, po co to jest…

Nie będę ukrywał, iż dyskusja MUSIAŁA rozwinąć się w kierunku wędkarza nr 3. Dlaczego?
Wędkarz nr 4 i 5 to normalny wędkarz – nie ma o czy dyskutować.
Wędkarz nr 1 to nie wędkarz, to zwyczajny bandyta, złodziej i tak dalej. Dla mnie to oczywiście najgorszy typ. Nie do zreformowania… O nim nie ma co dyskutować, winno się do takich strzelać!!!
Wędkarz nr 2, ten nieświadomy. Jest szansa, że kiedyś zrozumie, jego przekreślać nie można, choć mocno krytykować, ale i nawracać - i owszem…

Natomiast wędkarz nr 3…
No właśnie z nim jest największy problem.
Ja naprawdę jestem zwolennikiem wypuszczania ryb. Jestem zwolennikiem idei C&R (choć jak zabiorę parę ryb w roku nie mam wyrzutów sumienia, żeby nie było niedomówień…)
I jest wielu, naprawdę wielu wędkarzy, którzy rozumieją dlaczego wypuszczają ryby…
Natomiast wędkarz, który lata za rybami w ich okresie ochronnym… Oczywiście przede wszystkim łamie regulamin, ale najgorsze jest to, że on patrząc mi w oczy przyznaje, że go łamie. W imię czego? W imię tego, że wszystko wypuszcza…
Następnym jego krokiem będzie co? Świadomy połów sandacza w maju? Świadomy połów suma w czerwcu? Świadomy połów troci w listopadzie? Dlaczego nie? Wszak on i tak wypuszcza!!!!!!!!! Sorry, ale do mnie to nie przemawia…
Bo w ten sposób jakże pozytywna i szczytna idea może stać się bardzo niebezpiecznym narzędziem, zdaniem wytrychem do łamania wszelkich zasad. „No bo przecież ja wszystko wypuszczam”…

Artykuł pisałem w piątek. A następnego dnia (czyli wczoraj, w sobotę) znowu miałem wątpliwą przyjemność patrzeć na wędkarza, który ponad trzy godziny spędził na szczycie ostrogi obrzucając precyzyjnie warkocz, zarówno łowiąc „na szybko” po powierzchni jak i z opadu… Już nie podchodziłem, nie pytałem czego on jest wyznawcą… Nie dowiedziałem się, bo na szczęście nie złowił nic…
   
Odpowiedz
#4
Standardowo zabiorę głos w w/w sprawie.Otóż..Nie wiem czy art.Pawła to sytuacja rzeczywista,czy też fikcja literacka mająca na celu wywołanie dyskusji. (która nota bene ma troszkę ożywić coś ostatnio-przepraszam za wyrażenie ,,przymulonego shrapa,,-i dobrze bo czytać lubię bardziej niż pisać,a ostatnio nie za wiele tu do czytania ).Tak więc moim skromnym zdaniem nie jest kwestją najważniejszą co kto robi,ale co nim powoduje i jakie ma przekonania.I tak, jeśli ktoś wyniósł z domu, iż ryby są po to by je jeść,to raczej nie jest zaineresowany RAPR-em.Ale jego można jeszcze uświadomić(przynajmniej próbować).Ale jeżeli ktoś świadomy regulaminu i we własnym przekonaniu,,nowoczesny,, z premedyacją łowi-lub usiłuje łowić ryby w okresie ochronnym i uważa iż jest o.k, bo wypuszcza,to raczej zdania nie zmieni z tej prostej przyczyny,iż nie uważa iż postępuje żle..A jeżeli nie żle to jak?Dobrze.Więc nie ma co zmieniać..
Odpowiedz
#5
(15-04-2012, 18:43)dienekes napisał(a): Poruszyłeś też ciekawą kwestię, mianowicie, braku okresu ochronnego dla okonia, klenia i jazia. Osobiście, jestem za ich wprowadzeniem, a wobec braku takiego unormowania i pewnej nieregularności w przystępowania ryb do tarła, o której wspomniałeś, łowię do pierwszej oznaki gotowości godowej i zawijam się do domu Oczko
Może i kwestia ciekawa ale nie do wprowadzenia, zauważ że nawet na SD jest wielu kolegów którzy każdej wiosny starają się złowić klenia czy jazia- i co?pozbawić ich tej przyjemności?
Mnie to akurat nie rusza bo nawet nie próbuje tych gatunków łowić a okoniowi wprowadziłem okres ochronny gdzieś tak od II połowy lutego w zasadzie do rozpoczęcia sezonu szczupakowego gdzieś tak po 10 maja i jakoś z tym żyję. Pewnie że mnie ciągnie nad wodę ale na 2-3h to mi się nie chce a w kwietniu to raczej tylko z glizdą a przy pogodzie takiej jak dzisiaj to już z domu się nie chce wyjść.

Odpowiedz
#6
Fajnie że temat przeniósł się do forum, przyznam nieskromnie że miałem swój udział w rozpoczęciu dyskusji pod artykułem kolegi Pawła. A to dlatego że nie uznaję zasady "...co prawda łowię w okresie ochronnym, ale wszystkie ryby wypuszczam". Przepisy są jakie są, ale trzeba je przestrzegać. A jak ktoś wie lepiej, niech zgłosi swoje uwagi do PZW. Wiem że to wbrew naszej polskiej tradycji - wszak Polak wie zawsze lepiej, a ci co tworzą przepisy g***o się znają bo widza sytuację tylko zza swojego biurka. To samo tyczy się łowienia kleni czy okoni w czasie tarła. Póki jest to zgodne z RAPR, można łowić. Tyle teorii. Pozostaje tylko kwestia naszego sumienia - czy chcemy łowić ryby za wszelka cenę dla własnej satysfakcji, czy może dajemy im trochę czasu na miłosne uniesienia, co być może zaowocuje w przyszłości. To już zależy od wędkarza. Ja jestem zdania że nie należy popadać w paranoję. Sporo ryb się wypuszcza, zaczyna się stosować haki bezzadziorowe, dużo wędkarzy odhacza ryby jeszcze w wodzie, nie biorąc ich do ręki. Jeśli jesteśmy AŻ TAK humanitarni i nie chcemy robić rybkom krzywdy to nie łówmy w ogóle i koniec. Ale jeśli jednak instynkt łowcy jest silniejszy i już decydujemy się wędkować, to zachowajmy chociaż to niezbędne minimum w postaci przestrzegania RAPR.
Widok odpływającej ryby - bezcenny
Odpowiedz
#7
Postanowiłam i ja wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji, jaka się wywiązała po artykule Pawła.

Po pierwsze uważam, że ten artykuł porusza ważną kwestię i dzięki Pawle, że wpadłeś na pomysł jego napisania. Fajnie byłoby, żeby nie zaginął gdzieś w miarę upływu czasu na Shrapie, może warto rozważyć kwestię, żeby go podpiąć gdzieś na stałe na stronie?

A teraz do sedna sprawy. Niestety stanowczo nie zgadzam się z Tymonem.

Pomijam już tutaj wątpliwe kwestie etyczne na jakie powołuje się Tymon. Dla mnie świadome łamanie regulaminu i łowienie ryb w okresie ochronnym nigdy nie było, nie jest i nigdy nie będzie etyczne. Niezależnie od tego czy ryby zabieramy (o zgrozo!), czy też je wypuszczamy (również o zgrozo!).

Ponadto jestem zdania, że takie podejście (i tak wypuszczam, więc dlaczego nie połowić w okresie ochronnym) jest karygodne także z tego względu, że prowadzi do zjawiska niebezpiecznego, ale jakże charakterystycznego dla nas - Polaków. Tym zjawiskiem jest relatywizm w różnych postaciach. Tu relatywizm moralny, prawny.

Stąd już krok do anarchii.

Przed tym mają chronić przepisy prawa. Owszem mamy prawo się z nimi nie zgadzać, je krytykować, jest to nasz przywilej. Ale obowiązkiem jest ich przestrzegać, tak samo jak obowiązkiem jest karać za ich naruszanie.

Nie jest dobrą drogą prowadzenie osobistej "walki z nieżyciowymi zapisami RAPR" poprzez łowienie ryb w okresach ochronnych, świadome polowanie wbrew przepisom prawa na chronione tym prawem gatunki ryb. BO TAKIE PODEJŚCIE JEST NAJŁATWIEJSZE I PONIEKĄD EGOISTYCZNE, GDYŻ SŁUŻY ZASPOKOJENIU SWOJEJ EGOISTYCZNEJ CHĘCI ZŁOWIENIA RYBY ZA WSZELKĄ CENĘ, NIE ZWAŻAJĄC NA TO CZY TAK WOLNO CZY NIE WOLNO.

Idąc tym tokiem rozumowania złodziej może stwierdzić, że jego zdaniem przepis zakazujący kradzieży jest nieżyciowy w kontekście możliwości zabrania komuś np. samochodu na miesiąc - przecież po miesiącu go oddam - może pomyśleć sobie złodziej etc. itp.

Chcę pokazać, że takie myślenie, taki relatywizm prowadzi do sytuacji patologicznych i sprzyja ANARCHII w wielu dziedzinach życia, w tym również w wędkarstwie.

Jest to o tyle zjawisko groźne i szkodliwe, ponieważ wkrada się w nasze życie ( również to wędkarskie) pod płaszczykiem szlachetnych zasad i idei (vide - C&R) i zwyczajnie je psuje. Psuje ponieważ poprzez naciąganie do granic możliwości tej pięknej idei, de facto niszczy samą ideę (C&R) ale też i niszczy poszanowanie do ogólnie przyjętych reguł i zasad postępowania, w tym przepisów prawa. Daje niewłaściwy przykład - oto co tacy "wędkarze" pokazują młodym adeptom - patrz, możesz mieć w nosie wszelkie przepisy, nie musisz się nawet uczyć okresów ochronnych i wymiarów ochronnych, możesz za nic mieć także rewiry ochronne (parki, rezerwaty etc.). Ba - nie musisz się nawet uczyć rozróżniać poszczególne gatunki ryb, bo i po co Ci ta wiedza, skoro nie ma ona większego znaczenia dla Ciebie, wszak nie musisz wiedzieć np. co to szczupak i kiedy go się nie łowi. Jeśli tylko wypuszczasz ryby - możesz łowić co, gdzie i kiedy zechcesz. Stąd już tylko krok do stwierdzenia - że możesz łowić także, jak zechcesz ... Może robaczek na wodach górskich, a może podryweczka 5x5, czy żaczek? Przecież dlaczego nie pobawić się w rybaka, skoro i tak wszystkie ryby wypuszczam? Albo prądzik? Przecież ryba i tak przeżyje, ocknie się po potraktowaniu prądem, wtedy się ją wypuści. Ale będzie fun, zabawa, pasja, rozrywka, czas spędzony "na łonie natury". Czy to jest właściwe postępowanie? Czy to jest właściwy przykład?

Dlaczego złowienie i wypuszczenie ryby w okresie ochronnym ma jej wyjść na dobre? Kto i kiedy przeprowadził na ten temat jakiekolwiek badania?

Czy przypadkiem nie jest tak, że ryby permanentnie kłute na tarliskach w okresie ochronnym przez C&R-owców takich jak trzeci wędkarz, mogą zaniechać tarła?

Dla mnie taka podwójna moralność, taki relatywizm jest nie do przyjęcia. To za przeproszeniem podchodzenie do sprawy od d.... strony (przepraszam za epitet). To pójście na łatwiznę.

Dobrą drogą jest inną droga. Trudniejsza, a i owszem. Trudniejsza, niźli zapięcie w kwietniu bolenia, szczupaka, a w październiku pstrąga, czy w czerwcu suma etc.

W imię propagowania szczytnej idei C&R, w imię prawdziwego dbania o rybostan naszych wód dzwońmy do PSR na takich "wędkarzy", piętnujmy takie wątpliwe moralnie postawy.

A wędkarze, którzy tak "łowią" niech zastanowią się nad trudniejszą drogą. Niech zechcą podjąć wysiłek, wykazać sie inicjatywą, założyć np. stowarzyszenie, zebrać tyle i le trzeba podpisów i złożyć propozycję zmiany odpowiednich przepisów tam gdzie trzeba.... Spróbować nagłośnić sprawę w mediach, lobbować za swoją propozycją gdzie trzeba ... POSTARAĆ SIĘ TROCHĘ ZMIENIAĆ NAPRAWDĘ TĘ POLSKĄ WĘDKARSKĄ RZECZYWISTOŚĆ, A NIE TYLKO CHODZIĆ NA SKRÓTY.

Pewnie, że to trudniejsze.

Trudniejsze, niż kłucie ryb w okresie ochronnym ...

I na zakończenie posłużę się obrazowym przykładem: masz wolną chatę na miesiąc. Starzy wyjechali, w każdej chwili możesz się umówić tam ze swoją narzeczoną, dziewczyną etc. Czy chciałbyś, żeby w tym czasie ktokolwiek wbijał ci hak w usta i wyciągał się na siłę z tego wolnego mieszkania, niezależnie od tego czy przystąpiłeś już do przedłużania gatunku czy tez nie? I czy po takim zajściu będziesz jeszcze miał ochotę na prokreację?!

Przykład może i prostacki ale troszkę oddaje sedno sprawy.

Podsumowując - takim wędkarzom mówię NIE.
Odpowiedz
#8
(16-04-2012, 10:18)morouk napisał(a): Postanowiłam i ja wtrącić swoje trzy grosze do dyskusji, jaka się wywiązała po artykule Pawła.

Po pierwsze uważam, że ten artykuł porusza ważną kwestię i dzięki Pawle, że wpadłeś na pomysł jego napisania. Fajnie byłoby, żeby nie zaginął gdzieś w miarę upływu czasu na Shrapie, może warto rozważyć kwestię, żeby go podpiąć gdzieś na stałe na stronie?

A teraz do sedna sprawy. Niestety stanowczo nie zgadzam się z Tymonem.

Pomijam już tutaj wątpliwe kwestie etyczne na jakie powołuje się Tymon. Dla mnie świadome łamanie regulaminu i łowienie ryb w okresie ochronnym nigdy nie było, nie jest i nigdy nie będzie etyczne. Niezależnie od tego czy ryby zabieramy (o zgrozo!), czy też je wypuszczamy (również o zgrozo!).

Ponadto jestem zdania, że takie podejście (i tak wypuszczam, więc dlaczego nie połowić w okresie ochronnym) jest karygodne także z tego względu, że prowadzi do zjawiska niebezpiecznego, ale jakże charakterystycznego dla nas - Polaków. Tym zjawiskiem jest relatywizm w różnych postaciach. Tu relatywizm moralny, prawny.

Stąd już krok do anarchii.

Przed tym mają chronić przepisy prawa. Owszem mamy prawo się z nimi nie zgadzać, je krytykować, jest to nasz przywilej. Ale obowiązkiem jest ich przestrzegać, tak samo jak obowiązkiem jest karać za ich naruszanie.

Nie jest dobrą drogą prowadzenie osobistej "walki z nieżyciowymi zapisami RAPR" poprzez łowienie ryb w okresach ochronnych, świadome polowanie wbrew przepisom prawa na chronione tym prawem gatunki ryb. BO TAKIE PODEJŚCIE JEST NAJŁATWIEJSZE I PONIEKĄD EGOISTYCZNE, GDYŻ SŁUŻY ZASPOKOJENIU SWOJEJ EGOISTYCZNEJ CHĘCI ZŁOWIENIA RYBY ZA WSZELKĄ CENĘ, NIE ZWAŻAJĄC NA TO CZY TAK WOLNO CZY NIE WOLNO.

Idąc tym tokiem rozumowania złodziej może stwierdzić, że jego zdaniem przepis zakazujący kradzieży jest nieżyciowy w kontekście możliwości zabrania komuś np. samochodu na miesiąc - przecież po miesiącu go oddam - może pomyśleć sobie złodziej etc. itp.

Chcę pokazać, że takie myślenie, taki relatywizm prowadzi do sytuacji patologicznych i sprzyja ANARCHII w wielu dziedzinach życia, w tym również w wędkarstwie.

Jest to o tyle zjawisko groźne i szkodliwe, ponieważ wkrada się w nasze życie ( również to wędkarskie) pod płaszczykiem szlachetnych zasad i idei (vide - C&R) i zwyczajnie je psuje. Psuje ponieważ poprzez naciąganie do granic możliwości tej pięknej idei, de facto niszczy samą ideę (C&R) ale też i niszczy poszanowanie do ogólnie przyjętych reguł i zasad postępowania, w tym przepisów prawa. Daje niewłaściwy przykład - oto co tacy "wędkarze" pokazują młodym adeptom - patrz, możesz mieć w nosie wszelkie przepisy, nie musisz się nawet uczyć okresów ochronnych i wymiarów ochronnych, możesz za nic mieć także rewiry ochronne (parki, rezerwaty etc.). Ba - nie musisz się nawet uczyć rozróżniać poszczególne gatunki ryb, bo i po co Ci ta wiedza, skoro nie ma ona większego znaczenia dla Ciebie, wszak nie musisz wiedzieć np. co to szczupak i kiedy go się nie łowi. Jeśli tylko wypuszczasz ryby - możesz łowić co, gdzie i kiedy zechcesz. Stąd już tylko krok do stwierdzenia - że możesz łowić także, jak zechcesz ... Może robaczek na wodach górskich, a może podryweczka 5x5, czy żaczek? Przecież dlaczego nie pobawić się w rybaka, skoro i tak wszystkie ryby wypuszczam? Albo prądzik? Przecież ryba i tak przeżyje, ocknie się po potraktowaniu prądem, wtedy się ją wypuści. Ale będzie fun, zabawa, pasja, rozrywka, czas spędzony "na łonie natury". Czy to jest właściwe postępowanie? Czy to jest właściwy przykład?

Dlaczego złowienie i wypuszczenie ryby w okresie ochronnym ma jej wyjść na dobre? Kto i kiedy przeprowadził na ten temat jakiekolwiek badania?

Czy przypadkiem nie jest tak, że ryby permanentnie kłute na tarliskach w okresie ochronnym przez C&R-owców takich jak trzeci wędkarz, mogą zaniechać tarła?

Dla mnie taka podwójna moralność, taki relatywizm jest nie do przyjęcia. To za przeproszeniem podchodzenie do sprawy od d.... strony (przepraszam za epitet). To pójście na łatwiznę.

Dobrą drogą jest inną droga. Trudniejsza, a i owszem. Trudniejsza, niźli zapięcie w kwietniu bolenia, szczupaka, a w październiku pstrąga, czy w czerwcu suma etc.

W imię propagowania szczytnej idei C&R, w imię prawdziwego dbania o rybostan naszych wód dzwońmy do PSR na takich "wędkarzy", piętnujmy takie wątpliwe moralnie postawy.

A wędkarze, którzy tak "łowią" niech zastanowią się nad trudniejszą drogą. Niech zechcą podjąć wysiłek, wykazać sie inicjatywą, założyć np. stowarzyszenie, zebrać tyle i le trzeba podpisów i złożyć propozycję zmiany odpowiednich przepisów tam gdzie trzeba.... Spróbować nagłośnić sprawę w mediach, lobbować za swoją propozycją gdzie trzeba ... POSTARAĆ SIĘ TROCHĘ ZMIENIAĆ NAPRAWDĘ TĘ POLSKĄ WĘDKARSKĄ RZECZYWISTOŚĆ, A NIE TYLKO CHODZIĆ NA SKRÓTY.

Pewnie, że to trudniejsze.

Trudniejsze, niż kłucie ryb w okresie ochronnym ...

I na zakończenie posłużę się obrazowym przykładem: masz wolną chatę na miesiąc. Starzy wyjechali, w każdej chwili możesz się umówić tam ze swoją narzeczoną, dziewczyną etc. Czy chciałbyś, żeby w tym czasie ktokolwiek wbijał ci hak w usta i wyciągał się na siłę z tego wolnego mieszkania, niezależnie od tego czy przystąpiłeś już do przedłużania gatunku czy tez nie?

Przykład może i prostacki ale troszkę oddaje sedno sprawy.

Podsumowując - takim wędkarzom mówię NIE.

Nie wiele łowię rap oraz kleni czy jażi, ale wiem jedno jeśli jest okres ochronny to należy go respektować i w całej rozciągłości zgadzam się z Moroukiem i nie należy w tym okresie łowić ryby będące pod ochroną. Nerwus Tak więc czytając artykuł Pawełka to też powiem tylko jedno mam szacun dla 5 wędkarza.Okok OklaskyOklaskyOklasky dla piszącego ten właśnie artykuł.
Miłość to karpie , fascynacja spining .Lubię też wypady na nasze piękne morze .
Odpowiedz
#9
(16-04-2012, 07:33)sacha napisał(a): Może i kwestia ciekawa ale nie do wprowadzenia, zauważ że nawet na SD jest wielu kolegów którzy każdej wiosny starają się złowić klenia czy jazia- i co?pozbawić ich tej przyjemności?
Mnie to akurat nie rusza bo nawet nie próbuje tych gatunków łowić a okoniowi wprowadziłem okres ochronny gdzieś tak od II połowy lutego w zasadzie do rozpoczęcia sezonu szczupakowego gdzieś tak po 10 maja i jakoś z tym żyję. Pewnie że mnie ciągnie nad wodę ale na 2-3h to mi się nie chce a w kwietniu to raczej tylko z glizdą a przy pogodzie takiej jak dzisiaj to już z domu się nie chce wyjść.

Problem nie jest prosty, to pewne, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że te 3 gatunki ryb, mimo iż zacne i sportowe, traktowane są jako ryby drugiej kategorii, które wg PZW nie zasługują na ochronę. Dlaczego? Myślę, że jakieś znaczenie ma tu wartość handlowa suma, szczupaka, sandacza i łososiowatych. Z drugiej strony, co w gronie ryb chronionych robi boleń, którego nie dość, że trudniej złowić/ odłowić, to zapewne smakowo z okoniem przegrałby w przedbiegach. Zakładam, że włodarze literalnie rzucili okonia, klenia i jazia na pożarcie wygłodniałym po zimie wędkarzom, bo o wiele trudniej byłoby upilnować ryby, gdyby wszystkie objęte były ochroną. A tak, na pocieszenie, zamiast szczupaka jest kleń lub okoń, które przecież mogą odbywać tarło w zbliżonych ramach czasowych, ale tym się akurat nikt nie przejmuje. Podsumowuje to parafraza hasła jednej z kampanii społecznych: "Bo mięso było niesmaczne" Zly

Skoro więc pozbawiono dla dobra rybostanu przyjemności łowców szczupaków, sumów, sandaczy i boleni (co w pełni popieram), równie dobrze można byłoby zrobić to samo z fanami kleniowania i jaziowania. Tylko kto by tego upilnował. Osobiście, na 3 lata łowienia byłem 1 (słownie: jeden) raz kontrolowany, tego roku w marcu, przez typka z SSR. Chwilę później na drugim brzegu cham w obstawie dwóch kolegów: małego i krępego oraz wielkiego spaślaka biczował wodę blachą w stylu Alga 3 na kiju cokolwiek nie kleniowym. Bez zażenowania, ot, "Łowię/ szarpię sobie i **** Wam do tego!".

I nie piszę tak dlatego, że sam nie łowię tych ryb. Bardzo bym chciał, nawet, ale to w sferze bardziej odległych planów i pewnie przypadnie dopiero na maj lub czerwiec, kiedy kac moralny groził nie będzie. Okoniom też już dałem spokój. Grudzień był dla mnie nazbyt łaskawy w tym względzie (spinningowo), a przy moim szczęściu, na okoniowych zestawach częściej uwiesza się szczupak niż okoń Bezradny.

Odpowiedz
#10
Chyba co poniektórych poniosło aż nadto.
Regulamin, regulamin, regulamin i tak w kółko. Ok. Uważacie, że wędkarz nr. 3 (myślę, że bardziej wyssany z palca przez Pawła, niźli autentyczny) jest taki to wielce zły dla otoczenia. Macie do tego prawo. Zauważcie tylko jedną kwestię, że nie ma w tekście napisane, że chłopak łowi cały rok, że łowi na tarliskach, że stara się za wszelką cenę złowić jak najwięcej ryb. Przytoczony jest przykład bolenia. Nic więcej.
Przykład jest za bardzo jednokierunkowy - "mam w dupie regulamin, bo wypuszczam ", a czy ktoś potrafi zajrzeć głębiej w taki tok rozumowania ?

Wszyscy wiemy, na co pozwalają przepisy, że w ciągu roku można ZGODNIE z prawem zabić 490szt boleni. Czemu tak bronicie tego po.... systemu, który pozwala na takie coś, a tak strasznie ganicie podejście owego młodzieńca ?
Czy znacie go osobiście na tyle, by stwierdzić, ze jest to totalne dno, bo jak w tym przypadku zaczął w okresie ochronnym (jakiś czas temu go nie było, co było dziwne) łowić bolenie. Jego inicjatywa jest dobra, może nie do końca prawa, ale dobra. Czy wiecie, jak obchodzi się ze złowionym boleniem. Odpowiedź jest prosta - NIE. Czy każda ryba staje do sesji zdjęciowej, by pochwalić się kolegom, chociażby z forum o trofeum - tego też NIE.

Jest (było) na SD i innych forach wielu ludzi, którzy za każda cenę, nawet rybę wytytłaną w piachu starają się pokazać. Ale mają do tego prawo, bo wedle panujących przepisów ta ryba złowiona poza okresem ochronnym może zwyczajnie dostać w łeb. To jest ok.

Kolejne kwestia poruszona, a mianowicie, że łowiąc rybę z ikrą, powodujemy, że z dużym prawdopodobieństwem odstąpi od tarła i zniszczy się tysiące potencjalnego narybku. Czy to jest pewne ? Niekoniecznie. A czy pewne jest, jak wg. PRAWA zabije rybę poza jej okresem ochronnym , bo mi wolno, bo na to pozwala RAPR, że w kolejnym roku nie przystąpi do tarła - Oczywiście, a czemu oczywiście, bo już jej nie będzie.

Jeżeli ktoś dalej tak sobie twierdzi, że wszystko co ja tutaj piszę jest złe, to ok. Nie będę miał z tego powodu ani kaca, ani nie będzie mi z tym źle. Niech tylko każdy zastanowi się nad własnym postępowaniem, czy ono zawsze jest takie prawe.

Przypomniała mi się ciekawa historyjka, jak to będąc pewnego razu w W-wie w sierpniu wybraliśmy się z bytującymi tu kolegami nad Wisłę, samochodami. Jest tylko jeden mały szkopuł, a mianowicie był zakaz przejeżdżania przez wał wiślany, ale MY podjechaliśmy pod samą wodę. Wg. prawa złamaliśmy zakaz wjazdu, ale czy wg. nas samych zrobiliśmy źle ? Czy ktokolwiek się nad tym zastanawiał głębiej, czy stwierdził odgórnie, że przepis jest denny, bo nie widzi sensu zakazu wjazdu przez wał.

Pozdrawiam wszystkich ludzi prawych i tych mniej prawych, jak chociażby postać wędkarza nr.3
Życie zaczyna się nad Wisłą Oczko
Odpowiedz





Shrap-Drakers.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024.

W celu zachowania najwyższej jakości usług wykorzystujemy informacje przechowywane w plikach cookies. Zmiany zasad korzystania z plików cookies można dokonać w ustawieniach przeglądarki.