Shrap-Drakers Fishing Forum
Brak kontaktu z rybą a wędkarska taktyka
#1
Witajcie.Hejka

Od dłuższego czasu nurtuje mnie kwestia doboru właściwej taktyki w przypadku, wcale nierzadkiego przecież, kontaktu z rybą. Za przykład obiorę gatunek, który jest mi najbliższy, czyli szczupaka.

W wielu publikacjach powtarza się niczym mantrę, że jest to ryba rzutu, jeśli nie pierwszego, to drugiego, trzeciego itp. Konsekwencją takiego założenia jest częsta zmiana miejsca połowu, gdy szczupły nie bije w wabik. Czy aby na pewno jest to słuszny kierunek? Wydaje mi się, że nie. Dlaczego?

Przy założeniu, że esox żeruje, przyczyn braku pobić jest kilka. Oto te, które uważam za najważniejsze:
a) brak drapieżnika w danym miejscu;
b) dobór nieodpowiedniego rodzaju wabika;
c) dobór nieodpowiedniego koloru przynęty;
d) dobór nieodpowiedniego rozmiaru przynęty;
e) dobór nieodpowiedniej prezentacji wabia.

I tu powstaje dylemat - co począć? Jeśli ryba nie atakuje, a klarowność wody uniemożliwia nam kategoryczne wykluczenie punktu a) jesteśmy, moim zdaniem, w kropce - wszak wg przytoczonej na wstępie reguły powinniśmy zmienić miejsce. A co w sytuacji, gdy dokonaliśmy jednej z przewin wymienionych w punktach b)- e) a w zasięgu rzuty stoją kacze dzioby? Przecież są sytuacje, gdy jesteśmy pewni, że dany rozmiar i kolor są bankowymi "killerami", a ryba, wbrew naszej przebogatej wiedzy teoretycznej, zainteresuje się czymś, co wg tejże materii nie powinno skutkować w zadanych warunkach. Bezradny

Proszę, podzielcie się swoimi przemyśleniami w tym przedmiocie. Jaką taktykę obieracie, przy połowach wymarzonych ryb?

Pozdrawiam,

Radek
Odpowiedz
#2
Miałem w tamtym roku po powodzi taki przypadek przez pierwsze 5 dni szczupłe waliły w co tylko im wrzuciłem do wody Oczko 6 dzień jakby ich nie było szło do wody wszystko co skutkowało w dniach poprzednich i zero zainteresowania przynętami Smutny W akcji desperacji wyjąłem z pudełka już od niechcenia obrotówkę ruskiej roboty kupionej na bazarze że jej praca pozostawała wiele do życzenia ( chwile się kręciła chwile nie ) i nagle pierwszy rzut i bach siedzi taki około 70 cm.I zmiana na ta niemrawa blachę dała mi kilka rybek a już byłem zdesperowany Oczko Mam swoją teorie przerzucić w danym miejscu pod każdym kontem wszystko co ma się w pudełku jak to nie przyniesie efektów to znaczy że drapieżnika tam nie ma Oczko Niby szczupak głupia ryba a swoje humory żywieniowe tez ma.
Odpowiedz
#3
Jesli chodzi o szczupaka to moja taktyka jest prosta: wole oblowic zalozmy 3 kilometry rzeki niz poswiecic caly dzien na dwie lub trzy miejscówki. Nie wiem czy to dobrze czy zle ale poprostu tak lubie. Inaczej wyglada to z innymi rybami np przy polowie sandacza zdarza mi sie poswiec kilka godzin na jedna niezbyt nawet dluga opaske. Podobnie mam z kleniami, gdzie jeden przelew badza fajna rafka potrafi mnie zatrzymac na dluzszy czas.
Odpowiedz
#4
@ lawdzoj82: No właśnie, Twoja obserwacja wpisuje się w moje wątpliwości. Mimo iż szczupak nie jest, jak mniemam, wybredny w stopniu właściwym okoniowi, to również miewa swoje zachcianki i pierwotnie chybiony dobór przynęty i zmiana miejscówki po kilku bezowocnych rzutach może doprowadzić do utraty szansy na kontakt z rybą. No właśnie, może, lecz nie musi Oczko I tu zaczyna się problem Haha Biorąc pod uwagę stale rosnącą zasobność wędkarskich arsenałów można rzucać kilka dni non stop i mieć do czynienia ze studnią Figielek

Cóż zatem czynić? Obrać złoty środek? Łatwiej powiedzieć, niż zrobić, bo któż trafnie określi gdzie leży granica? Dokuczacz

Co do wspomnianej przez Ciebie "głupoty" szczupaków... Cóż mój krótki staż nauczył mnie pokory i szacunku do tych ryb. Stąd niezrozumiałym dla mnie jest takowe, pokutujące obecnie, twierdzenie. Gdyby faktycznie były głupie, co chwila padałyby rekordy, jeśli nie jakościowe, to ilościowe, a jakoś nie pamiętam, by takowe faktycznie miały miejsce Oczko

@ robert0304: Czy Twoje podejście podyktowane jest czymś głębszym niż "sympatią" do danej metody? Pytam, gdyż w przypadku innych gatunków obierasz biegunowo odmienną metodę i zakładam, że coś się za tym kryje Kwadr

Dziękuję Wam za zabranie głosu w dyskusji i zachęcam pozostałych Forumowiczów do dalszych rozważań Oczko
Odpowiedz
#5
Proponuje wybrać się na komercje gdzie klarowność wody jest na tyle duża że z odległości np 15-20m widać ryby.
Wtedy przekonasz się szybko co robisz źle sposób bardzo prosty i skuteczny.
Można w szybki sposób nauczyć się sprowokować nawet tego szczupłego który już jest najedzony i teoretycznie nie chętny do współpracy.
Jak to mi powiedział jeden człowiek jest to metoda na podkur...... ryby do tego stopnia że nie zaatakuje naszej przynęty w celach konsumpcyjnych a ze złości.
Faktycznie to działa mam znajomego który ma staw tak zwany staw źródlany w którym klarowność wody jest tak duża że można obserwować ryby z dość dużej odległości.
W tamtym roku zademonstrował mi pewien patent najpierw wpuścił do owego stawu gdzie trzyma szczupłe i pstrągi około 400 karasków w przedziale 3-5cm po około godzinie praktycznie wszystkie z nich zostały pożarte.
Później pokazał mi sposób na szczupłe które nawet nie myślą o jedzeniu.
Założył na szczupłego garbatkę jak wszyscy wiedzą jest to błystka która wytwarza potężną fale elektroakustyczną podawał ją z 10razy pod dosłownie sam pysk szczupłego aż się w końcu zdenerwował i na zasadzie odpędzenia pogonił z zamkniętym pyskiem jednak trącił tak ją że hak utkwił.
Po wyholowaniu okazało się iż miał aż 2 karasie w pysku jeden już tak głęboko że widać było tylko ogonek.
Zanim sam tego nie zobaczyłem na własne oczy twierdziłem że ryby jak są pojedzone to nie żerują a tu jednak co innego nie wiem może ten jego stawek to jakieś specyficzne łowisko ale ja raz w życiu złowiłem szczupłego który już miał w pysku okonia.
Odwiedziłem go później też nie raz żeby sprawdzić nowo zakupione zabawki.
I zaobserwowałem iż spięty szczupak po około 10min znowu myśli o jedzeniu i walnie w ten sam wobler.
Jednak po wyholowaniu go i wypuszczeniu do wody trzeba mu dać nawet kilka godzin na to żeby znowu przyłożył.
Pstrągi u niego już się tak wycwaniły że nie reagują na obrotówki gumki mowa o tych które ma już kilka lat u siebie w zbiorniku jedyny sposób na przechytrzenie tych wielkich dziadków to muchówką.
Wielokrotnie też zaobserwowałem iż zwykłe ściąganie w linii prostej przynęty powodowało jej odprowadzenie pod same nasze nogi szczupak zachowywał się jak tir jadący za swoim pilotem.
W momencie kiedy prowadziłem skokami w lewo prawo następowały ataki zaobserwowałem też że woblery które mają coś nie tak z sobą że czasem z niewiadomych przyczyn skręcają zawracają robią młynki są dużo dużo lepsze niż te teoretycznie pracujące poprawnie.
Mam kilka takich wobków w tym mojego ulubieńca który chodzi jak pijany wobler i jest moim kilerem kupiłem już kilka takich samych ale one chodzą prawidłowo i już nie mam na nie wyników.
Na wodach o dużej presji właśnie takie nie udane wybory sa zabójczą bronia.
Mojego pierwszego większego szczupłego złowiłem właśnie takiego nie udanego woblera którego każdy z was by dawno się pozbył albo nawet na niego nie spojrzał.
Tak samo z łowieniem w nurcie co prawda ja nie mam tak dużych rzek jak wy bo moja Nida na której łowie nawet nie jest w połowie tej wielkości co Pilica w waszych okolicach.
Czasem przytrzymanie woblera w nurcie i i tak zwane nie wiem czy to się poprawnie tak pisze uślizg w dół o metr skutkowały atakiem szczupłego z dołka to coś w stylu rybki walczącej z prądem i już nie dającej rady z nim.
Tak trochę to sobie przemyślałem i doszedłem do wniosków że szczupły nie jest sprinterem bardzo rzadko zdarza się go złowić na przynęty prowadzone równym tempem i szybko.
Myślę że on sobie kalkuluje zysk energetyczny z pochwycenia papu wiec nie kalkuluje mu się atakować papu które jest szybkie i trzeba się za nim naganiać żeby je zjeść a pożytek z niego marny.
Dlatego woli atakować te które są słabe i dziwnie się zachowują dlatego nasze przynęty którymi chcemy przechytrzyć szczupłego powinny w jak największym stopniu przypominać w prowadzeniu właśnie te osobniki słabe lub chore które łatwiej pochwycić.
Wiec taki szczupły sobie myśli po co się męczyć i próbować zjeść coś co mi spierdziela i ledwie mogę to dogonić jak jest kupa innego papu które mogę zjeść i nie będę się musiał męczyć żeby to zrobić.
Wiem że większości z was może to się wydać śmieszne że ryby to nie ludzie i nie kalkulują i nie myślą o zysku energetycznym bo to tylko ryby.
Jednak ja ich zachowanie odbieram właśnie w taki a nie inny sposób.
Na moich wodach szczupaki zachowują się właśnie w taki sposób wiem że woda wodzie nie równa i nie wszędzie ryby zachowują się podobnie jednak u mnie tak to odebrałem.

Dla większości z was pewnie się wyda że mi się coś w głowie popierdoli...... że myślę że ryby są na tyle rozumne że sobie to kalkulują ale ja to tak postrzegam i tyle.
Ryb nie łowi się sprzętem tylko umiejętnościami.
Odpowiedz
#6
Elaborat - to lubię Haha Myślę, że z Twoją głową jest wszystko w porządku - ryby, choć daleko im do ssaków, myślą i to nie najgorzej. W przeciwnym razie, każdy chwytałby okazay, a właściwie, ryby, które miałyby okazję nimi zostać, gdyby nie pustka pomiędzy/ za oczami Oczko

To o czym piszesz potwierdza znaczną części teorii, którą chłonąłem od lat - fakt, że szczupak atakuje nie tylko wtedy, kiedy jest głodny, ale i z czystej agresji; skuteczność nieregularnej pracy (jerki!) i nieśpiesznego tempa; legendarna żarłoczność, czy wreszcie kierowanie się bilansem kalorycznym (vide skuteczność wielkich wabików przy połowach okazów i nie tylko) niezależnie, czy będzie to wynikało z instynktu, czy rozmyślań Haha

Opisane przez Ciebie testy podcinają teorię "Pierwszego rzutu" Oczko
Odpowiedz
#7
Ale to nie jest tak że podcinają mam zbiornik retencyjny dość głęboki który mam rozpracowany bardziej niż przysłowiową zawartość moich kieszeni.
Jest to zbiornik magiczny nie ma wymaganych 15hektarów lustra wody ma ledwie 13 i nie da się łowić z środków pływających.
Drobne szczupaki takie do 80cm stoją w miarę blisko brzegu i można je złowić na dosłowne przeoranie dna.
Jednak te większe ponad metrowe siedzą na otwartej wodzie gdzie rzadko kiedy i czym da się dorzucić.
Co prawda też sobie z tym poradziłem Haha
Zastosowałem kij do gruntu i boczny trok z oliwką 60G Haha
Dzięki temu mogę posłać np wobka na odległość zestawu karpiowego hi hi.
Bardzo często w sumie większość tych dużych atakuje w momencie wpadnięcia zestawu do wody lub dosłownie przekręcenia 5 razy korbką kręcioła.
Co prawda jest to zbiornik magiczny i większość was tylko o takich śni bo tam metrówki z hakiem na nikim nie robią wrażenia ale to tylko taki szczegół.
Można powiedzieć że to prawie jak komercja bo dostępna tylko dla ludzi z mojego koła i nikogo więcej choć zbiornik jest niby wodą PZW niby.
Jak masz rozpracowany zbiornik i wiesz mniej więcej gdzie stoi szczupły to jest tak że jest rybą pierwszego rzutu ale tylko na zbiorniku który masz rozpracowany albo widzisz gdzie bije jakiś klusek to tak.
Ryb nie łowi się sprzętem tylko umiejętnościami.
Odpowiedz
#8
Chodziło mi o to, że z Twoich doświadczeń nad stawem kolegi wynika, że szczupak potrafi zaatakować przynętę dopiero za n-tym razem. Jakby nie patrzeć, nie licuje to z tezą stawianą przez wielu Usmiech Słusznie jednak zauważyłeś, że czynnik znajomości łowiska odgrywa tu duże znaczenie.
Odpowiedz
#9
Wielokrotnie sam się przekonałem że na mi znanej wodzie jestem przysłowiowym mistrzem nad mistrzami bo mam rozpracowany zbiornik jakiś odcinek rzeki i tak chodzę i łowie w miejscach gdzie wiem że mam szanse na kontakt z ryba.
Jenak łowiąc np nad Wisła ostatnio mam możliwość dość często bo kilkanaście razy w roku być w Toruniu.
Łowie na odcinku miejskim tkz Bulwar i moją ulubioną miejscówką są barki przycumowane do brzegu zwłaszcza nocą wyśmienite łowisko sandaczyków i kleni zanim rozpracowałem ten ledwie 2km odcinek spędziłem trzy dni bezowocnych biczowań wody.
I co najlepsze dopiero przez własne lenistwo w końcu udało mi się pierwsze ryby z wody wyjmować.
Dla mnie najskuteczniejsza metoda to łowienie wachlarzem, wyrzucam tam jak najdalej w nurt i na napiętej żyłce pozwalam przynęcie zrównać się z brzegiem powiem tak 98% ryb które tam złowiłem waliły w momencie kiedy nurt sprowadzał wobka w granicach 5-10m od brzegu klasyczne łowienie z nurtem czy rzucanie pod prąd nie dawało mi żadnych efektów.
I tak to jest na początku dosłownie się gotowałem że co ja nie mogę złowić nawet przysłowiowego okonia co to ma być do k.. nędzy.
Tak to jest jak taki gość jak ja który łowi na zbiornikach i rzekach małych próbuje swoich sił na ciekach klasy XXXL.
Wielokrotnie próbowałem już przechytrzyć chodzące tam bolki bo są słusznych rozmiarów ja takich torped w Nidzie nie mam i co z tego w Nidzie z bolkami mi jeszcze jakoś idzie to znaczy czasem jako nie spodziewany przyłów się trafiają a tam nic zero totalne zero i tyle ale mam nadziej że kiedyś uda mi się Wiślaną torpedę przechytrzyć.
Ryb nie łowi się sprzętem tylko umiejętnościami.
Odpowiedz
#10
W połowie lat 90 przywiozłem sobie z zagranicy trochę twisterów w tym sporo motoroil,chyba już wtedy były dostępne w Polsce ale nie pamiętam zbyt dokładnie.W każdym razie na jez. Mokre jest miejscówka zwana pzrez miejscowych "binduga" i jest tam na odcinku do 10-12m od brzegu żwir i kamyki z gł. 0,5m może trochę więcej a później gwałtowny spad na 10m z kamieniami na dni.Ustawilismy się w 3 osoby na spadzie.
Niemalże każdy rzut kończył się holem okonia z których było trochę takich +40.Po jakimś czasie zaczelismy koń binować z kolorami,żóty,biały jakieś inne?zupełna studnia.Wrzucony motoroil był zassysany. W sumie chyba coś w ciągu 1 h złowiliśmy we trzech ponad 60 okoni z czego chyba 16 czy 17 +40.
Odpowiedz





Shrap-Drakers.pl - Wszelkie prawa zastrzeżone © 2024.

W celu zachowania najwyższej jakości usług wykorzystujemy informacje przechowywane w plikach cookies. Zmiany zasad korzystania z plików cookies można dokonać w ustawieniach przeglądarki.